Film „Upon Entry” w reżyserii Alejandro Rojas i Juan Sebastián Vasquez przedstawia obraz imigrantów planujących osiedlić się na stałe w Ameryce. Pokazane są brutalne realia strefy imigracyjnej na lotnisku w Nowym Jorku. Oglądając historię pary, widzimy, co niektórzy z ludzi planujących osiedlić się na stałe w Stanach Zjednoczonych muszą przejść, żeby dostać się do kraju, który miał być dla nich lepszym światem, a paradoksalnie już samo wejście okazało się drogą do piekła.
Diego (Alberto Ammann) i Elena (Bruna Cusí) chcą w Stanach Zjednoczonych zacząć nowe życie. Przeprowadzka jest dla nich możliwością rozwinięcia karier i postawienia kolejnego kroku w ich związku. Szczęśliwie opuszczają Barcelonę i lecą do Nowego Jorku, żeby złapać kolejny lot do Miami i przy okazji spotkać brata mężczyzny. Wszystko układa się dobrze, para bezpiecznie ląduje, ale kiedy dochodzi do sprawdzenia paszportów i wiz, zostają zatrzymani na dodatkową kontrolę.
Warunki w poczekalni wcale nie sprzyjają oczekującym ludziom. Nie ma tam nic do jedzenia, ani picia. Pracownicy są wrogo nastawieni, nie podają konkretnych powodów zatrzymania. Kiedy para zostaje przeniesiona i rozpoczyna się przesłuchanie, wychodzą na jaw różne zatajone przez Diego fakty.
Wielogodzinne czynności sprawdzające trwają, a pracownicy cały czas próbują poróżnić parę. Z każdą minutą, atmosfera staje się coraz gęstsza, teraz widzowie nie boją się już tylko o deportacje pary, ale nawet o to, że za choćby najmniejsze kłamstwo trafią do więzienia. Funkcjonariusze zadają kontrowersyjne pytania, każą Elenie tańczyć, tylko po to, żeby udowodniła, że jest tancerką. Próbują zasiać ziarnko niepewności w umyśle kobiety, wmawiają jej, że jej partner jest z nią tylko dla wizy, wypytują ją, czemu opuszcza swoją rodzinę, mieszają zarówno jej, jak i Diego w głowach przez wiele godzin, tylko po to, żeby na końcu powiedzieć: „Witamy w Ameryce”.
Aleksandra Gąsior