Nigdy nie jest za późno, aby spełniać marzenia – to banał, który wybrzmiewa w najnowszym filmie Elizabeth Chai Vasarhelyi i Jimmy’ego China, jednak w połączeniu z siłą żywiołu, jakim jest woda, nie brzmi on już tak banalnie. Bo czy w ogóle możliwe jest przepłynięcie oceanu z Kuby na Florydę?
Nyad oznacza grecką nimfę wodną. Wydaje się, że to nie przez przypadek jest to także nazwisko Diany (postać prawdziwa) – pływaczki, której „specjalnością” są akweny otwarte i długie dystanse. Tylko czy to nie my sami kreujemy swoją historię? Nazwisko może tu wcale nie mieć nic do rzeczy. A jednak to ono wracało do Diany jak mantra, gdy po ponad 30 latach zdecydowała się wrócić do swojego celu: przepłynięcia z Kuby na Florydę. Prawie 180 km i ponad dwie doby w wodzie – ludzki organizm potrafi naprawdę wiele, ale czy aż tyle i to w oceanie pełnym rekinów i najbardziej toksycznych meduz? Okazuje się, że ludzkie ograniczenia są niczym w perspektywie tego, jakimi siłami dysponuje przyroda.
Trzeba przyznać, że jest to kino z gatunku „motywacyjnych” filmów, które pokazują, że wszystko jest możliwe. Choć wszyscy wiemy jak to się skończy, to jednak przyjemnie się to ogląda. Z pewnością na korzyść filmu działa bardzo dobry casting – Anette Bening, Jodie Foster oraz Rhys Ifans. W szczególności ta pierwsza wykonała gigantyczną pracę fizyczną – jej technika pływania naprawdę nie budzi zastrzeżeń. Bening oraz Foster dostały za swoje role nominacje do tegorocznych Oscarów odpowiednio za pierwszy i drugi plan. Czy zasłużenie? Być może, choć należy przyznać, że tegoroczne nominacje są naprawdę mocne i już samo znalezienie się w tym gronie jest dużym zaszczytem.
Za reżyserię filmu odpowiadają Elizabeth Chai Vasarhelyi i Jimmy Chin – tę dwójkę możemy kojarzyć z 2019 roku, kiedy za swój pełnometrażowy film dokumentalny „Free Solo: ekstremalna wspinaczka” odebrali Oscara, nagrodę BAFTA oraz Emmy. Tym razem postanowili opowiedzieć prawdziwą historię o zmaganiach z przeciwnościami natury. Niezwykle ciężko opowiedzieć historię żyjącej bohaterki, dlatego niech niespodziankę dla widzów stanowią napisy końcowe – zdecydowanie warto je obejrzeć.
Seans „Nyad” jako feel-good movie nie zrobi nam krzywdy. To idealna propozycja na niedzielne popołudnie, w szczególności dla małych dziewczynek, by pokazać im prawdziwą siłę kobiet i wbrew wszelkim obecnym metamorfozom, trendom i reklamom – nie wszystko da się zrobić na już. Czasem potrzeba więcej lat, by dojść do spełnienia swoich marzeń i należy wykazać się nie lada cierpliwością. Czasem zajmuje to nawet ponad 30 lat i dopiero w późnym wieku jest dane nam nacieszyć się smakiem zwycięstwa, o którym marzyliśmy jako dzieci. Ale – jak ono wtedy smakuje!
Kinga Majchrzak
fot. materiały promocyjne „Nyad”