International Festival
of Independent Cinema

25.04 – 4.05.2025, Kraków

W kobietach drzemie tygrys | recenzja „Day of the Tiger”

Rumuński reżyser Andrei Tănase w swoim pełnometrażowym debiucie zdecydował się na historię pracującej w transylwańskim zoo weterynarki oraz tygrysicy, która trafia pod jej opiekę. Pomimo przeciwności w życiu prywatnym, kobieta bez zastanowienia wyrusza z ekspedycją śladem swojej podopiecznej, gdy ta ucieka z klatki.

„Day of the Tiger” otwiera scena, w której widzimy główną bohaterkę — Verę, trzymającą pistolet ze środkiem usypiającym. Celuje go w tygrysicę Rihannę, ale nie wystrzeliwuje, ponieważ zadanie przejmuje nagle „bardziej doświadczony” w tym mężczyzna. Od samego początku film ma wydźwięk feministyczny, a przeplatające się i łączące ze sobą losy weterynarki i zwierzęcia tworzą metaforę wolności oraz drogi kobiet po swoje prawa i niezależność.

Vera jest bardzo oddana swojej pracy – nie zostawi pacjenta w potrzebie, nawet jeśli oznacza to nadgodziny. Gdy późnym wieczorem do lecznicy przychodzi starszy pan z kotem, ta zgadza się pojechać do kliniki po odpowiednie leki. Nakrywa tam swojego męża na zdradzie i zrozpaczona wraca do zoo, by spędzić w nim noc. Rankiem okazuje się, że nowo przybyła rezydentka, tytułowa tygrysica, uciekła z terenu ogrodu. Razem z funkcjonariuszami policji, myśliwym oraz swoim niewiernym mężem wyrusza na jej poszukiwania.

Podczas ekspedycji Vera zmuszona jest do obecności męża. Początkowo go ignoruje, dochodzi jednak między nimi do rozmowy, podczas której kobieta wyrzuca swoje żale, podejmując temat zdrad i ich wspólnego dziecka. Tak naprawdę go nie chciała, ale czuła obowiązek dostosowania się do woli partnera. Wcześniej przyznaje się również do nieumyślnego zostawienia otwartej zagrody. A może zrobiła to świadomie, by zwrócić tygrysicy wolność? Kiedy grupa dowiaduje się o miejscu jej pobytu, weterynarka biegnie na czele, by łagodnie zająć się „zgubą”. Rihanna widząc w Verzę „kogoś swojego”, pozwala się uśpić. Chwilę pojednania niszczy jednak myśliwy, który nieautoryzowanie zabija zwierzę.

Oprócz wątku feministycznego, film przedstawia problem religii w państwie. Dowiadujemy się, że syn Very zmarł cztery dni po porodzie i rodzice nie zdążyli go ochrzcić. Mimo błagań, arcybiskupi nie zgadzali się na pochówek na cmentarzu. Co ciekawe, dopiero jeden z duchownych pomógł kobiecie i w sekrecie pochował dziecko na ziemi świętej po absurdalnej uroczystości pogrzebowej tygrysicy, którą odprawił.

„Day of the Tiger” nie jest dziełem wybitnym, ale łatwym w odbiorze. Jest to szczególnie ważne dla odbiorcy, który podczas seansu może bliżej zapoznać się z sytuacją społeczną czy polityczną państwa. Uważam zatem, że ten film będzie dobrym wyborem na pierwszą styczność z kinem rumuńskim, które w dużej mierze prezentuje problemy swoich obywateli.


Alicja Utrata 

     

    Skip to content
    Zezwól na powiadomienia OK Nie, dziękuję