„Love Lies Bleeding” w reżyserii Rose Glass to film z pogranicza kilku gatunków. Estetyka wskazuje nam przede wszystkim drogę neo-noir, a momentalnie gęstniejąca atmosfera aspiruje do tych ukazywanych w klasykach gatunku. Jak przystało na typowe (choć oczywiście „Love Lies Bleeding” takim nie jest) filmy neo-noir jako drugi gatunek wpleciony jest kryminał. Tutaj pojawiają się motywy rodzinnych zadr, zagadkowych zbrodni z przeszłości, ale też niechlubne i wykorzystywane do granic absurdu patologie systemu sprawiedliwości. Są też sensacyjne wręcz elementy akcji i nad-brutalnej przemocy oraz co „najważniejsze” wątek romantyczno-miłosny z przewidywalnym w treści zakończeniu, ale niekoniecznie w sposobie ukazania wielu rozwiązań wizualnych z uwagi na bardzo duży nacisk na efektowność.
Akcja rozgrywa się pod koniec lat 80-tych XX. wieku w południowych Stanach Zjednoczonych, co skrzętnie wykorzystywane jest przez twórców. Wspomniane kolory dzieła Rose Glass rezonują z emocjami bohaterów i podejmowanymi przez nich decyzjami. Postacią centralną jest Lou (Kristen Stewart), która ukazana zostaje widowni jako apatyczna menadżer siłowni pogrążona w małomiejskim marazmie. Jej największą wartością jest nieodwzajemniona miłość do swojej siostry Beth (Jena Malone), której nieustannie próbuje pomóc w toksycznej relacji z mężem (Dave Franco). Nijakość życia Lou odmienia się, gdy przez zupełny przypadek, żywcem wydarty z fabuł filmów braci Coen, napotyka na swojej drodze Jackie (Katy O’Brian). Już od pierwszego kontaktu między bohaterkami dochodzi do silnego zauroczenia, które później przerodzi się w wybuchową relację. W roli ojca Lou i jednocześnie największego szwarccharakteru występuje Ed Harris, który tworzy wokół swojej postaci bardzo silną aurę niepokoju.
Pozbawiona konwenansów historia dwóch wyjątkowych kobiet przypomina spacer po polu minowym z założoną opaską na oczy. Ich więzi rosną z każdą minutą na ekranie, a obie aktorki w sposób niezwykle naturalny toczą się przez kolejne odsłony fabuły. Scenariusz do filmu (który wraz z reżyserką współtworzyła Weronika Tofilska), jest zaskakujący i mimo kilku niekonsekwencji daje bardzo dużo przestrzeni dla odbiorcy do interpretacji. „Love Lies Bleeding” to pulpowa historia czerpiąca z licznych inspiracji, która doprawiona została erotyzmem, elementami fantastycznymi i kontrolowanym chaosem, bez którego film pozbawiony byłby pazura. Największym atutem filmu pozostaje jego unikatowość, mimo że inspiracje na niektóre rozwiązania fabularne są dość czytelne, to trudno znaleźć produkcje, w której tak przeróżne wątki zostały opakowane w film zupełnie daleki gatunkowo do poruszanej tematyki. Estetyka, w której osadzony jest film oraz doskonale dobrana muzyka, czynią z niego naprawdę dobry seans. Ten brawurowy sposób konsolidacji obrazu przemocy, napędzanej przez żądze zemsty z queerowo-kulturystycznym miszmaszem został doceniony przez organizatorów Berlinale i w ramach „Berlinale Special Gala” zostało zaprezentowane publiczności.
Marcin Telega
fot. kadr z filmu „Love Lies Bleeding”, materiały promocyjne dystrybutora