Czasy kryzysu zawsze są niezwykle trudne. Nauczyła nas tego przede wszystkim pandemia koronawirusa. Jednakże ciężkie okresy mogą być spowodowane wieloma innymi czynnikami. Jednym z nich, we włoskiej produkcji „Dry” Paolo Virzì, staje się nękająca Rzym od wielu dni susza, z którą nie potrafią sobie poradzić ani władze, ani mieszkańcy.
W filmie poznajemy włoską rzeczywistość z wielu perspektyw. Można zobaczyć jak z zaistniałą sytuacją radzą sobie ludzie wykształceni, ale także biedota czy imigranci. Pozwala to na dostrzeżenie różnic między nimi i zauważenie, jak bardzo ich podejście do problemu zależy od ich sytuacji życiowej i statusu. Zupełnie inaczej bowiem brak wody wpływa na codzienność na przykład starszego więźnia niż na żyjących w luksusie właścicieli kompleksu hotelowego.
Choć głównym tematem zdaje się być katastrofa ekologiczna, w rzeczywistości „Dry” zajmuje się o wiele szerszą problematyką. Każdy z bohaterów zmaga się bowiem z własnymi demonami. Można wśród nich dostrzec przede wszystkim liczne problemy małżeńskie, które skutkują na przykład zdradą. Bardzo wyraźnie podkreślone są także aspekty ekologiczne oraz społeczne, w tym głównie bieda i nasilenie się różnic między bogatymi właścicielami, a zmagającymi się z trudną sytuacją materialną prostymi ludźmi.
Uroku filmowi niewątpliwie dodaje piękna włoska sceneria, która mimo iż skupia się jedynie na centrum Rzymu, pozwala przenieść się na rozgrzane ulice i lepiej wczuć w klimat ukazywanych wydarzeń. Dodatkowo podkreśla ona również różnice pomiędzy poszczególnymi bohaterami.
Nie jest to film dla każdego, choć z pewnością każdy, kto doświadczył obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa, mógłby choć częściowo się w nim odnaleźć. Finałowe sceny stanowią piękną klamrę zamykającą dzieło i dają nadzieję na lepszą przyszłość.
Joanna Serzysko