Christina Tynkevych w swoim debiucie pełnometrażowym porusza szerokie spektrum niesprawiedliwości społecznych i kulturowych współczesnej Ukrainy. Chociaż akcja faktycznie dzieje się „obecnie”, to sama autorka w jednym z udzielonych wywiadów podnosi, że kobieca historia Anyi (Anastasia Karpenko) powstała dla niej naturalnie i wynika z jej dojrzewania w latach 90tych. „Jak Tam Katia?”, to film przedstawiający Anye (matkę tytułowej Katii) jako wojowniczkę z trudami nierówności.
„Jak Tam Katia?” to również film o skorumpowanej służbie zdrowia, o przekupstwie systemu sprawiedliwości, ale co najważniejsze to czuła i niezwykle oddana deklaracja miłości matki do dziecka. Anya to osoba dbająca o ludzi każdego dnia w swojej pracy jako lekarka w zespole ratunkowym. Ciężko pracuje na trzy etaty, żeby kupić upragnione mieszkanie, uwolnić się od schorowanej matki i toksycznej siostry, ale przede wszystkim, żeby jej córeczka w końcu miała swój pokój. W scenie otwarcia filmu Anya z Katią planują jak urządzą swoje mieszkanie, które jeszcze jest jednym wielki placem budowy. Myślami zaś uciekają w przyszłość, która niestety nie jawi się jasnymi barwami. Podczas tych kilku chwil oddanych marzeniom, Katia tańczy i jak palcem po wodzie rysuje plan swojego przyszłego pokoju.
Poza heroiczną, ciężką pracą w służbie zdrowia, Anya pełni funkcję głowy rodziny w swoim domu, a jakikolwiek wolny czas poświęca swojej córce. Siebie stawia prawie zawsze na ostatnim miejscu, a w pracy nie jest osobą problematyczną, wręcz przeciwnie dba nie tylko o dobrze wykonywanie swojej pracy, ale i o atmosferę. Gdy wydaje się, że życie bohaterek nie może stać się trudniejsze to dochodzi do tragedii z udziałem bohaterek. Odwożąc córkę do szkoły, Anya nie mogła wyjść z autobusu, bo bardzo śpieszyła się do pracy. Wydarzenie to dość gwałtownie porusza całą fabułę filmu, zmienia całkowicie ciężar gatunkowy, a dodatkowo rozpoczyna serię frustrujących dla widza wydarzeń.
Anya poszukująca pomocy odbija się od ściany do ściany, mimo jej bardzo dobrego kontaktu z ludźmi, w chwili potrzeby nikt nie jest w stanie jej pomóc. Zawodzi też system, najpierw medyczny, a później sprawiedliwości. Anya jak wyrzutek musi poruszyć „niebo i ziemię”, żeby uratować swoją ukochaną córeczkę. Niestety niebo nigdy nie istniało, a ziemia już dawno jest spalona. Christina Tynkevych jak reportażystka uwypukla wszystkie możliwe wady, jakimi zatrute jest społeczeństwo otaczające jej główną bohaterkę. Dorzucając jeszcze wątki różnic klasowych i nierówności finansowych tylko przybija stempel pod podpisanym już oświadczeniem dotyczącym niesprawiedliwości w tym społeczeństwie.
„Jak tam Katia?” kończy się po trudnej dla widza przeprawie, jednak nie na tyle trudnej, żeby spiąć klamrą, wręcz podręcznikowo film. W jednej z końcowych scen widzimy Anyę tańczącą do tej samej piosenki, którą w otwarciu filmu wyśpiewywała jej córka. Piosenka też jest ważnym elementem tej historii, bo to właśnie jej słowa są odzwierciedleniem stanów, jakie borykają bohaterkę. Tynkevich pozwala myśleć, że historia Anyi będzie miała lepszą wersję w przyszłości, jednak nadal piętno jakie odcisnęło na niej „donkichotowskie” borykanie się z całym otaczającym światem, jest przerażające.
„Jak tam Katia?” polecamy zobaczyć jeszcze na festiwalu Mastercard OFF CAMERA w dniu 03.05.2023 o godz. 16:15 w Kinie pod Baranami.
Marcin Telega