Coralie Fargeat, która w 2018 roku gościła na naszym Festiwalu i rywalizowała w Konkursie Głównym o Krakowską Nagrodę Filmową z filmem „Zemsta”, powróciła do branży w bardzo dobrym stylu. Podobnie jak w swoim pełnometrażowym debiucie, Fargeat stawia na brutalność, hektolitry krwi i zamiłowanie do anatomii człowieka (szczególnie tej podskórnej). Wnętrzności wyciągane na „zewnątrz” to nieodłączny element opisów i recenzji „Substancji”. Do najbardziej brutalnych elementów historii, a jednocześnie ukazanych w bardzo widowiskowy sposób przyjdzie nam poczekać do trzeciego aktu filmu, ale Fargeat celnie buduje napięcie i swoje szlagierowe motywy zapowiada we właściwym dla siebie tempie.
Głównymi bohaterkami „Substancji” są Elisabeth Sparkles i jej alter-ego Sue. W rolę tej pierwszej wciela się Demi Moore, która w nieznanym dla siebie wcieleniu osiąga szczyt swojej kariery, albo też nań wraca. Aktorka jest wybitna, zarówno w pierwszym akcie, gdzie oglądamy jej gasnącą gwiazdę na zapleczu Hollywood, jak i później, gdy jej desperackie wybory zrzucają na nią lawinę problemów. Będąca u schyłku kariery Elisabeth, przez showbiznes zostaje zrzucona do prowadzenia w telewizji zajęć z aerobiku. Niestety jej pesel nie jest już atrakcyjny dla włodarzy telewizyjnych, a w dniu 50-tych urodzin zostaje wyrzucona z pracy. Niedługo później ulega wypadkowi samochodowemu i to właśnie ten dzień staje się kołem zamachowym dla dalszych wydarzeń. Przepełniona beznadzieją i auto-zażenowaniem Elisabeth decyduje się na ryzykowną i eksperymentalną „terapię” polegającą na przyjmowaniu w bardzo specyficzny sposób tytułowej substancji, która do życia powołuje jej odmłodzoną wersję – Sue. Od momentu „narodzin” Sue, w której role wciela się równie znakomita jak Moore – Margaret Qualley, fabuła nabiera znacznie przyspieszonej dynamiki. Według zaleceń tajemniczych producentów substancji, użytkownik spędza 7 dni w swoim starym wcieleniu, a kolejne 7 w tym wytworzonym sztucznie.
Fargeat nie ucieka od naiwnych analogii i schematów, które reprezentowały jej poprzedni film. Fabuła jest momentami czytelna i przewidywalna, jednak rozwiązania jakie po drodze wybiera reżyserka potrafią zaskoczyć. Na nasze szczęście jak i samej Fargeat główne zalety filmu to egzekucja kolejno zamierzonych planów i to w niesamowicie efektownym stylu. „Amatorskie” kadry autorstwa Benjamina Kracuna („Obiecująca. Młoda. Kobieta”) i agresywna, przeszywająca ścieżka dźwiękowa Benjamina Stefanskiego (aka Raffertie) tylko pomagają Fargeat w wyciągnięciu maksimum z możliwości jakie daje scenariusz. Przesadność, makabryczność i brutalność to kluczowe określenia, którymi można opisać film.
Reżyserka stworzyła uderzający, surrealistyczny obraz autoagresji, przemocy i co najbardziej zaskakujące – oprawiła go różnorakimi ramami. Od tych melancholijnych, wchodzących jak nóż w masło, motywów egzystencjalnych po prymitywne komediowe zabarwienia, które skomponowała perfekcyjnie. Gatunek „body horror”, mimo dopiero drugiego filmu staje się dla Fargeat konikiem. Francuzka pływa w akwenie wypełnionym hektolitrami krwi, nie robiąc sobie nic z żadnych tematów tabu. Dobranie przez nią znakomitych współtwórców, szczególnie w aspektach technicznych, jest godne podziwu. Gra kamery, absurdalne ujęcia, przybliżenia, kąty, zwolnione tempo, dynamiczne kadry, które Raffertie przerzuca niczym naleśniki na patelni, są idealne. Ich jakość została podkręcona do maksimum przez nietuzinkowy montaż i zezwoliła na kontynuację stylu reżyserki, obok którego nie sposób przejść obojętnie.
„Substancja” jest wypełnionym adrenaliną, patologicznym obrazem o brutalnych konsekwencjach decyzji, jednocześnie będąc filmem, którego nie można przegapić. Doskonała jest rola powracającej na ekrany Demi Moore, a zestawiona z równie dobrą kreacją Margaret Qualley jak lokomotywa ciągnie nas przez ten wyboisty i chaotyczny szlak. Pod koniec filmu, kompozycja Fargeat trochę opada, żeby w przeciągu kilku scen umożliwić reżyserce wyrzucenie wszystkich absurdalnych pomysłów naraz. „Substancja” mimo drobnych wad jest must-see filmem tego roku, szczególnie że został nagrodzony Złotą Palmą podczas Festiwalu w Cannes.
Marcin Telega
fot. kadr z filmu „Substancja”, materiały promocyjne dystrybutora