Beata Dzianowicz rozpoczynając swoją przygodę z reżyserią filmów fabularnych rozpoczęła z bardzo wysokiego C. Jej „Strzępy” to ciężki i poruszający, a zarazem piękny i momentami zabawny film. Poziom wyważenia czy to bohaterów, czy też całej narracji jest ponadprzeciętny i pozwala twórczyni iść na całość, jeśli chodzi o rozwiązania podjęte w filmie.
Jeśli Anthony Hopkins w „Ojcu” zagrał rolę znakomitą to do opisu kreacji Grzegorza Przybyła w „Strzępach” może zabraknąć słownika. Podobieństwa między tymi filmami jednak nie są na tyle oczywiste i jasne. O ile Florian Zeller (reżyser „Ojca”) skupił się na przedstawieniu w dużej mierze osoby chorującej na Alzheimera, lżej poruszając otaczające środowisko, to Beata Dzianowicz (reżyserka „Strzępów”) jako „narratora” opowieści wybrała syna, Adama (w tej roli genialny Michał Żurawski).
Pozostając jeszcze na chwile w sferze porównań to „Strzępy” w sposób idealnie wyważony ukazują wszystkie aspekty życia z osobą ciężko schorowaną na Alzheimera. Reżyserka ukazuje zarówno momenty, które bawią członków rodziny i są po prostu niefrasobliwymi zachowaniami osoby zagubionej, poprzez codzienną walkę z chorobą z perspektywy wszystkich osób, które odczuwają jej piętno, aż po najbardziej skrajne zachowania i sytuacje, w których staje się utrapieniem.
Przedstawiona w śląskiej scenerii historia opowiada o czteroosobowej rodzinie mieszkającej pod jednym dachem. Gerard Paterok jest profesorem na politechnice, a jego największymi pasjami są fotografia i wycieczki ze swoim synem Adamem w góry. Poza tą dwójką rodzinę tworzy żona Bogna oraz córka Zoja. Reżyserka określiła ramy swojego opowiadania z podziałem na segmenty pór roku, które nadają dynamiki fabule, jednocześnie pokazując dwupoziomowo rozwój choroby. Po pierwsze z każdą kolejną zmianą (pór roku) następuje pogłębienie się objawów obciążających dotychczasowe życie bohaterów. Po drugie każda kolejna plansza z nazwą pory roku jest coraz bardziej rozsypana i trudniejsza w rozczytaniu, co potwierdza zwiększanie się rozmycia procesów zachodzących w głowie Gerarda.
Wykorzystanie fotografii, czyli jednej z pasji Gerarda do późniejszej nauki życia od nowa i retrospektywnego poznawania swojej rodziny jest wyjęte rodem z „Memento” Christophera Nolana. W obu przypadkach mamy do czynienia z gwałtowną i brutalną dla standardów życia, utratą pamięci. Strata ta jest oczywiście spowodowana czymś innym, jednak bardzo podobna jest skala bezsilności z jaką radzić muszą sobie poszkodowani. Ciągłe próby (podejmowane przez rodzinę), żeby zaprzestać rozwojowi choroby ojca kończą się niepowodzeniami. Nie pomaga nawet coraz to nowsza i prostsza kolekcja puzzli.
Beata Dzianowicz reżyserując „Strzępy”, wnosiła na plan bardzo duże doświadczenie z pracy przy filmach dokumentalnych. Stąd też nie powinno dziwić to, że w jej najnowszym filmie dostrzegalne są standardy istotne dla jej „królewskiej” kategorii filmowej. W „Strzępach”, żadna scena nie jest zbędna, trudno tu o zapychacze fabularne i o momenty przejściowe filmu. Od początku do wybitnego końca, film trzyma przy sobie widza na niezwykle krótki dystans. Nie pozwala odetchnąć, ani też wybić się z rytmu dalszego angażowania się w historię rodziny Pateraków.
Adam próbuje dosłownie każdej jednej możliwej drogi na uratowanie swojego ojca. Nawet po bardzo kryzysowych sytuacjach (widowiskowo nakręconych), nie poddaje się i nie rezygnuje z jednej z najważniejszych osób w swoim życiu. Trudności w całym procesie radzenia sobie z chorobą ojca dodaje fakt, że sam Adam jest w grupie ryzyka zachorowania na Alzheimera. Kolejne próby dostosowania swojego życia do stanu zdrowia chorującego, kończą się dwojako.
Wyposażając swój film w zapierające dech w piersiach ujęcia, reżyserka nadaje swojemu filmowi dużych atutów estetycznych. Sama sceneria śląskiego miasta i przede wszystkim mieszkania Pateraków, jest wystarczająca do uznania filmu za pierwszorzędny w kontekście oceny wizualnych aspektów.
Beata Dzianowicz stawia bardzo wysoko poprzeczkę każdemu filmowcowi, który kiedykolwiek będzie chciał poruszyć temat Alzheimera. „Strzępy” to bez dwóch zdań film trudny o ciężkim ładunku emocjonalnym, a jego „prawdziwość” i oddanie z jakim swoje role odgrywają aktorzy jest niezaprzeczalnie mistrzowska. Wrażenie jakie pozostawia po sobie seans „Strzępów” jest gigantyczne. Film równie dobrze mógłby zostać materiałem szkoleniowym dla rodzin osób chorujących na Alzheimera, żeby w pełni przekazać rozszerzoną wizję tego, jak wygląda i jak może wyglądać sytuacja rodziny, którą spotyka ta choroba.
„Strzępy” polecamy zobaczyć jeszcze na festiwalu Mastercard OFF CAMERA w dniu 03.05.2023 o godz. 14:30 w Kinie pod Baranami.
Marcin Telega