„Kowbojka z Kopenhagi” od Refna i Netflixa

Od kilku dni na platformie streamingowej sygnowanej czerwoną literą „N” możemy oglądać nowy serial twórcy „Drive” (2011). Składająca się z sześciu odcinków „Kowbojka z Kopenhagi” to współczesny western utrzymany w konwencji kina noir oraz charakterystycznej dla Refna neonowo-ambientowej estetyce.

Protagonistką serialu jest Miu, młoda dziewczyna, która wkracza w półświatek Kopenhagi. Tym samym skandynawski twórca po 15 latach kręcenia na emigracji, powraca do ojczystej Danii, a także i do bardziej metaforycznych korzeni, czyli tematyki bliskiej narkotykowej trylogii „Pusher”, której pierwsza odsłona z 1996 była jego filmowym debiutem. Z drugiej strony, Nicolas Winding Refn stawia na nową, kobiecą perspektywę – jego kino w zdecydowanej większości zasilają postaci męskie, mniej lub bardziej mierzące się z kryzysem swojej płci (jak bohaterowie Ryana Goslinga z „Drive” czy „Tylko Bóg wybacza”<2013>) i nie stroniące od zachowań przemocowych czy (auto)destrukcyjnych (jak choćby tytułowy „Bronson”<2008>, grany przez Toma Hardy’ego). Zderzenie tego świata z żeńskim kontrapunktem Refn wypróbował już w „Neon Demon” (2016) i przyniosło to fascynujące efekty. Tak stało się również i tym razem.

W tytułową bohaterkę serialu wcieliła się Angela Bundalovic. W obsadzie znaleźli się też córka reżysera, Lola Winding Refn oraz Zlatko Buric, znany z roli Mila z trzech części „Pushera”. Ostatnio wystąpił on zresztą również u innego skandynawskiego twórcy – w filmie „W trójkącie” Rubena Östlunda zagrał Dimitry’ego, obrzydliwie bogatego Rosjanina. Scenariusz do „Kowbojki z Kopenhagi” stworzył Refn do spółki z trzema kobietami: Sarą Isabellą Jønsson Vedde, Johanne Algren i Moną Masri. Muzykę zaś, co można rozpoznać po jednej znakomitej nutce, napisał stały współpracownik reżysera, Cliff Martinez

W „Copenhagen Cowboy” wracam do przeszłości, aby ukształtować swoją przyszłość. Tworzę serial będący rozszerzeniem moich stale ewoluujących alter ego, które tym razem przybrały postać młodej bohaterki Miu – zapowiadał niedawno Refn. Zdradził także, że planuje następne projekty z potentatem streamingowym. Podobno współpraca przebiegała tak fantastycznie, że – jak wspomina żartobliwie sam twórca – narodził się nawet specjalny kryptonim: Netflix Winding Refn. To wspaniała wiadomość dla stęsknionych fanów reżysera. Od 2016 roku, kiedy na ekrany kin wszedł „Neon Demon”, Duńczyk stworzył jedynie serial (choć on sam woli go określać mianem „13-godzinnego filmu”) „Za starzy na śmierć” (2019) z Milesem Tellerem, dostępny na platformie Amazon Prime Video. Łącząc w sobie elementy charakterystyczne dla twórczości Refna, a zatem: niespieszne, hipnotyczne tempo narracji, bohatera powodowanego pragnieniem zemsty, zamiłowanie do ostentacyjnego ukazywania przemocy, a przy tym neonową kolorystykę kadru i akompaniament ambientowej muzyki Martineza – stanowi on propozycję absolutnie wyjątkową. Sprawdźcie sami, czy „Kowbojka z Kopenhagi” jest równie unikatowym i bezkompromisowym projektem.

Monika Żelazko

Zezwól na powiadomienia OK Nie, dziękuję