Jeżeli mogę powiedzieć, czego mi najbardziej brakuje w filmowym świecie, to są to wypożyczalnie filmów. W erze serwisów streamingowych nie wiemy już, co to znaczy mieć do wyboru określoną liczbę tytułów do wyboru, bo wystarczy jedno kliknięcie do otwarcia skarbca z tysiącem filmów. Chociaż świat się zmienił, w „I Like Movies” udało się zatrzymać go na 99 minut. I Chandlerowi Levackowi niech będą za to dzięki!
Nastoletniego Lawrence’a życie nie oszczędziło. Stracił ojca, nikt nie rozumie jego reżyserskiego geniuszu, a na koncie w wypożyczalni widnieje kara, która ciągnie rośnie (za „Dzikie żądze”, które rzekomo zostały dawno oddane przez jego przyjaciela). Do tego czesne na wymarzonej uczelni w Nowym Jorku są niesamowicie wysokie, a film końcowo-roczny w jego liceum wisi na włosku. Jeśli dorzucić do tego jego problemy emocjonalne i fakt, że zaczął pracę w wypożyczalni filmów, mamy całkiem skomplikowane życie nastolatka.
W każdy weekend Lawrence wraz ze swoim przyjacielem – Mattem, organizują „Noc Wyrzutków” w trakcie, której oglądają filmy ulubionych reżyserów w ramach alternatywy do imprez urządzanych przez ich znajomych, bo na te nikt ich nie zaprasza. Tony popcornu, solonych chipsów, żelek i niezdrowych napojów później wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Jego relacja z Mattem stoi pod znakiem zapytania po tym, jak Lawrence potraktował go niezmiernie nieprzyjacielsko (aż ciśnie się na usta nieprzyzwoity rzeczownik na literę „d”). Dodatkowo rywalka Lawrence’a o pozycję reżysera szkolnego filmu dostała się do szkoły filmowej, podczas gdy chłopak dostał się „tylko” na filmoznawstwo, a kariera w wypożyczalni nie przynosi takich pieniędzy jakich on by oczekiwał – a na domiar złego wisi na włosku.
Chandler Levack daje w filmie nastolatkom proste rady, jak zepsuć sobie ostatnie miesiące w liceum i w jaki sposób zrazić do siebie wszystkich przychylnych ludzi, którzy chcą pomóc. Daje jednak też wskazówki, co zrobić, by życie na studiach się odmieniło i w jaki sposób przekonać tam studentów do siebie. Jak rozmawiać, by nie czekać tylko na swoją kolej, a nade wszystko daje listę filmów, które każdy szanujący się kinomaniak powinien obejrzeć (jeżeli jeszcze nie widzieliście „Stalowych magnolii”, to uwierzcie, koniecznie musicie je nadrobić).
W „I Like Movies” pokazana jest też ciemniejsza strona przemysłu filmowego. Powiedzenie, że coś jest „jak w filmie” daje do zastanowienia. To hołd złożony starym filmom, ale hołd uczciwy, bez przesadzonej uprzejmości i ślepego oddania. Bohaterowie filmu Levacka potrafią być wybredni, nie zadowoli ich byle seans w multipleksie, a wybór filmu do wypożyczenia należy do najtrudniejszych dylematów i zajmuje nieco więcej niż wejście->wybranie filmu->wyjście, ale zalicza się do niego krążenie między alejkami, cieszenie się dotykiem okładek pod opuszkami palców, czy balansowaniem między gatunkami filmowymi. Nad całym procesem czuwa Alana – szefowa w wypożyczalni. Gdy Wasz dług osiągnie kwotę, od której nie ma odwrotu, wrócicie z pustymi rękami.
Kinga Majchrzak