Dwudziestego piątego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku polską premierę miała druga część trylogii „Trzy Kolory” Krzysztofa Kieślowskiego. Jak każdy z trzech filmów ten również odnosił się do jednego z trzech kolorów francuskiej flagi, a zarazem haseł Rewolucji Francuskiej. W „Białym” osią fabularną jest égalité, czyli równość. Jest to również najbardziej „polski” film z „trylogii kolorów”. Za scenariusz i współtwórczość filmu odpowiedzialny jest również Krzysztof Piesiewicz.
Wspomnianą „polskość” filmu nie tylko podkreśla fakt, że ze wszystkich trzech najistotniejsze role odgrywają w nim polscy aktorzy, a sama akcja, w dużej mierze, dzieje się w Polsce. Krzysztof Kieślowski krótko opisał swoją trylogię podczas premiery trzeciej części w Cannes – „Wolność jest tylko marzeniem, równość dążeniem, natomiast braterstwo – główny temat tego filmu (Czerwony) – jest możliwe, ono się zdarza”. Biały jest właśnie filmem o dążeniu do równości, co w kontekście historii Polski, a szczególnie w umieszczeniu akcji w momencie transformacji ustrojowej, rezonuje jeszcze bardziej. Niemniej jednak, nie jest to tylko powierzchownie podkreślana równość, a dokładnie rozłożona na czynniki pierwsze szeroka definicja tego słowa w wydaniu Polski lat 90-tych.
Karol Karol (Zbigniew Zamachowski), to obdzierany z dobytku, tożsamości, godności i chęci do życia fryzjer, którego sukcesy i emigracja zaprowadziły do Francji. Zmuszony opuścić nowy dom po decyzji żony – Dominique (Julie Delpy), o rozwodzie, w sposób niezwykle trudny ucieka do Polski. Poniżony do granic wytrzymałości Karol, dostaje się do Polski, gdzie po chłodnym przyjęciu przez krajan, rozpoczyna planowanie zemsty. Rezygnuje z oferowanej pomocy brata o powrocie do zawodu fryzjera i postanawia poświęcić się prywatnemu biznesowi, który stanie się siłą napędową nadchodzącej vendetty.
Karol to znakomicie zobrazowana postać bohatera zbiorowego – Polaka za granicą, który wręcz ściąga na siebie kolejne poniżające sytuacje. W genialny sposób Kieślowski stworzył bohatera i obudował go aurą, która w sposób tragikomiczny ukazuje jego zakompleksioną żądzę do osiągnięcia sukcesu. Sukces ten, przybiera różne imiona i motywacje, ale nie sposób nie zauważyć jego cech wspólnych. W autobiografii „Kieślowski, od bez końca do końca”, mówi o swoim filmie:
„To opowiadanie o równości rozumianej jako zaprzeczenie. Hasło „równość” sugeruje, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Nikt tak do końca nie chce być́ równy. I o tym opowiadamy. Karol Karol czuje się poniżony. Zabrano mu wszystko, co miał, a jego miłość́ została odrzucona. Chce się̨ z tego dźwignąć́. W związku z tym robi, co może, żeby udowodnić́ sobie i żonie, która go rzuciła, że jest lepszy. Osiąga to. Staje się równiejszy. Tyle tylko, że natychmiast wpada w pułapkę̨, którą zastawił na tę kobietę̨. Odkrywa bowiem, że wciąż ją kocha. Ma więc nowy problem. Czy chce zdobyć́ jej świat, czy ją jako kobietę̨? A może jedno i drugie?”
W filmie Kieślowskiego i Piesiewicza poza wspomnianym Zamachowskim, występują również w doskonale obsadzonych rolach; Janusz Gajos (jako Mikołaj wspierający w transporcie Karola do Polski), Jerzy Stuhr (jako brat Karola – Jurek), Cezary Pazura, Jerzy Trela i inni. Za kompozycję muzyki odpowiedzialny był Zbigniew Preisner, a autorem zapierających dech w piersiach zdjęć był Edward Kłosiński. Za reżyserię filmu Kieślowski otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie, a sam film nominowany był do Złotego Niedźwiedzia i nagrody Europejskiej Akademii Filmowej.
„Biały” obsadzony jest w konwencji chaplinowskiej (co sam podkreślał reżyser), aby lepiej uwypuklić zróżnicowane tony fabularne filmu. Biały to tragikomedia z elementami zarówno karykaturalnymi, ale też jak przystało na Kieślowskiego – filozoficznymi. Reżyser znakomicie operuje ironią, skrótami myślowymi i prześmiewczym charakterem swoich scen. Poza odniesieniami do dzieł Charliego Chaplina, Kieślowski popełnia również oczywistą aluzję do „Popiołu i diamentu” Andrzeja Wajdy. Pije on nie tylko do poszczególnych scen, ale też klimatu przemian społecznych w Polsce, jak również w sposób równie celny podejmuje tematykę relacji międzyludzkich. Druga cześć „trylogii kolorów”, niewątpliwie zestarzała się dobrze i nawet po trzydziestu latach jest filmem godnym polecenia, a swoje miejsce powinna mieć wśród klasyków polskiej kinematografii.
Marcin Telega
fot. materiały promocyjne „Trzy kolory. Biały”