International Festival
of Independent Cinema

25.04 – 4.05.2025, Kraków

30 lat „Frankensteina” Kennetha Branagha

4 listopada 1994 roku dzień po premierze festiwalowej w ramach London Film Festival miał swoją światową premierę „Frankenstein” (oryg. tytuł – „Mary Shelley’s Frankenstein”). Film ten do dziś uznawany jest za jedną z lepszych adaptacji legendarnej noweli Mary Shelley, a na pewno jest tą z najmocniejszą obsadą. Północnoirlandzki reżyser wystąpił w jednej z dwóch głównych ról wcielając się w postać Victora Frankensteina, zaś jego „stworzenie” odgrywa Robert De Niro. W pozostałych rolach wystąpili m.in. John Cleese, Helena Bonham Carter, Tom Hulce i Ian Holm. Za kompozycję muzyczną odpowiedzialny był legendarny szkocki autor ścieżek dźwiękowych do filmów i seriali – Patrick Doyle, zaś jednym z producentów był Francis Ford Coppola.

 

Wywiady z jednym z autorów scenariusza – Frankiem Darabontem sugerowały, że Branagh wybrał coś wielkiego, bombastycznego i „hollywoodzkiego” zamiast bardziej subtelnego scenariusza dostarczonego przez Darabonta. Film Branagha jest zuchwały i pełen pychy, podobnie jak obsesyjny lekarz, którego sam portretuje, a mimo tego trzyma się materiału źródłowego nieprzerwanie. W sekwencji otwierającej Kapitan Walton (Aidan Quinn) prowadzi wyprawę na biegun północny. Przez akompaniament agonalnych melodii przebija się niespodziewany krzyk, a zaraz później pojawia się postać, czyli Victor Frankenstein. Wyczerpany, upada i zaczyna opowiadać historię swojego życia. Rozpoczyna od wczesnych lat młodzieńczych, które spędził w Genewie ze swoją adoptowaną siostrą Elizabeth (Helena Bonham Carter), która stała się miłością jego życia. Następnie przedstawia tragiczną historię utraty matki oraz edukację spod rąk profesora Waldmana (John Cleese), która zainspirowała Victora na dalsze życie.

Film w dalszej części opowiada klasyczną i znaną dobrze wszystkim historię szalonego naukowca i jeszcze bardziej szalonego pomysłu o stworzeniu istoty na wzór człowieka. Nie sposób nie dostrzec, z jakim szacunkiem i oddaniem Branagh i spółka starają się potraktować legendarne dzieło Mary Shelley. Ich projekt jest ambitny, wykończony z przepychem, podbity ekstrawagancją i wszystkim co niezbędne w hicie spod szyldu Hollywoodu. Niemniej jednak film ten nie podbił serc wiernych fanów powieści (co dość zaskakujące), a co więcej w dobie swojej premiery nie był zbytnio popularny zarówno wśród opinii krytyków, jak i ogólnoświatowej widowni. Co prawda nie jest to wyjątek, a wręcz norma w wielu przypadkach hitów z lat 90-tych, ale film Brannagha powinien cieszyć się większym uznaniem. Zarzucana przesada i pretensjonalność wobec „Frankensteina” Branagha być może nie jest daleka od prawdy, ale warto spojrzeć na te konkretne „wady” filmu z założeniem, że były zamierzone.

Opowieść o szalonym naukowcu i jego dziele stworzenia w adaptacji lat 90-tych, wygląda do dziś jako najlepsza propozycja kinowa tejże historii. Robert De Niro doskonale oddaje tragizm „potwora”, którego droga do zhumanizowania przebiega boleśnie i niezwykle widowiskowo. Na duży plus działa również decyzja o ścisłym trzymaniu się pierwowzoru. Mimo, że częściej takie produkcje otrzymują drugie życie bądź są artystyczną wizją danego twórcy, który na swój sposób interpretuje materiał źródłowe, to Branagh z ekipą nie zaryzykowali i wiernie odnosili się w wielu rozwiązaniach do książki Mary Shelley.

 

fot. kadr z filmu „Frankenstein”, materiały promocyjne dystrybutora 

 

Skip to content
Zezwól na powiadomienia OK Nie, dziękuję